piątek, 12 marca 2010

Smile!

Znajomy wrzucił to na buzza i stwierdziłem, że podam dalej. Co prawda, jak to tu wkleję to automatycznie wklei się to na mojego buzza, ale myślę że uśmiechem trzeba zarażać ;D



P.S You are great! You are awesome!

P.SS Zarażajcie uśmiechem. To działa, sprawdzałem ;)

P.SSS Tym tym postem tworzę 5 posta na początku tego roku. To tyle samo ile miałem w całym zeszłym roku. Chyba się wkręcam w blogowanie

wtorek, 9 marca 2010

Nasz Klient - nasz Pan!

W niedzielę byłem z dziewczyną w kinie na "Alicji w Krainie Czarów". Film bardzo fajny, Tim Burton mnie nie zawiódł. Dla niewtajemniczonych: fabuła opowiada o powrocie Alicji do magicznej krainy, gdy ta ma już 19 lat. Całość zaskakuje. Dosyć mocno. Burton wprowadza elementy, których człowiek się w tej opowieści raczej nie spodziewa.
Ale nie w tej kwestii piszę notkę. Otóż było to tak:
Kupiłem bilety już w czwartek. Wszystko ładnie, bileciki zapakowałem wraz z paragonem do portfela i zadowolony ruszyłem w świat. W niedzielę rano, wychodząc z domu, jak to mam w zwyczaju sprawdziłem czy aby na pewno wszystko zabrałem (to głupie wrażenie pt. "czegoś zapomniałem"). I jak się okazało zginęły bilety (sic!). Niezrażony rozpocząłem poszukiwania. Na nic. Został mi tylko paragon. Stwierdziłem, że zapewne będzie trzeba kupić nowe i opuściłem dom.
Wieczorem w kinie wyłożyłem sprawę kasjerowi, który stwierdził, że raczej niestety będę zmuszony do zakupu nowych bilecików, ale zawołał kierownika. I o dziwo... Kierownik poprosił mnie o paragon. Na podstawie daty zakupu sprawdził zakupione miejsca. Potem stał przed wejściem na salę i sprawdzał numery na wszystkich bilecikach. Gdy się okazało, że wśród nich nie ma tych moich, jako ostatni weszliśmy na salę.
Koleś nie musiał tego robić. Zrozumiałbym. Ja zgubiłem bilety, ponoszę konsekwencję. Ale jednak załatwił sprawę. Postawił na klienta. I to mi się podoba. Kino zyskuje w moich oczach. Tak więc, mimo że okulary do 3D trochę ciasne, to polecam wszystkim NoveKino Praha

I jeszcze taka dygresja:
Gdzie my się, ludzie, spieszymy? W niedzielę jak głupi leciałem od przystanku do przystanku. Zdenerwowany na każdy uciekający tramwaj i autobus przyglądałem się rozkładom, chociaż wiedziałem, że i tak to co długie, czerwone i często staje (o czym myślicie? Chodzi o tramwaj świntuchy)! i tak przyjedzie jak przyjedzie, a każdy mi pasuje. A czasu miałem sporo, a jakbym się spóźnił, to co mogłem na to poradzić?
Tak więc zwolniłem. Tak żyje się lepiej ;)