Dla nieznajomej jeszcze Pani z tramwaju lini M
Pomyliłem trawmaj
Ruszyła maszyna po szynach
Prędziutko kolana się ugieły
Ręce rozpaczliwie chwytały
Powietrze rozszerzone źrenice zatrzymały
Czas nie dość szybko wpadła Pani
Na mnie z piskiem
Kół sunących po szynach
Kręcących się w tempie szalonym
Motorniczego Władcy Pana
Trzymającego się rozkładu
Tylko gdy chce on jest rozkładem
Pani oczy zatrzymały czas
Odtąd liczył się tylko ich blask
Pani włosy dotknęły mej twarzy
Wymazały wszelką urazę
Pani dłoń miękkość jej twej skóry
Mego serca skruszyły mury
Odtąb byłaś Ty już mą Panią
Moją muzą, mym sercem, mą łanią
Która biegnie po łąkach zielonych
Która szczęściem zaraża miliony
Która sama gdy w smutku trwa
Pragnie bym pojawił się ja
I tak trwamy w porządku wszechrzeczy
Twa osoba mą głupotę leczy
Moja postać pomagać ci ma
Nasze życie jedna lilija
Co opieki wymaga dwojakiej
Ja nawożę ty podlewasz
A on rośnie, kwitnie żyje
Póki dbamy nie umrze nie zginie
Jesteś Ty
Jestem Ja
Jesteśmy My
I Będziemy
Wybrałem dobry tramwaj
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz